Hej hej!
Miałam napisać wczoraj, ale najpierw źle się czułam, potem było za gorąco, a jeszcze później, za późno. Tak czy siak piszę teraz. :) Wczoraj upały, 36 stopni w cieniu. Dzisiaj pochmurno, deszcz i wiatr. :/ Ja i pogoda mamy jednak ze sobą coś wspólnego. Mianowicie: huśtawkę nastrojów.
Ostatnimi czasy miewam bardzo dziwne sny. No bo błagam, chyba sen o tym, że ksiądz proboszcz z mojej parafii nosi pod sutanną dziwne, obrzędowe (indiańskie) stroje, a ja nurkuję w morzu, żeby wyłowić z niego słońce w postaci małego kamyczka, nie można zaliczyć do snów normalnych. Zresztą, jak tak teraz pomyślę, to ja od zawsze śnię o dziwnych rzeczach. :P
Dzisiaj wieczorem, kiedy troszkę się rozpogodziło, wybrałyśmy się z
Agą (długa to opowieść, w jakich okolicznościach) do miejsca, w którym w zeszłym roku (mejbi dwa lata temu) urządziłyśmy sobie z dziewczynami z osiedla kryjówkę. Od tamtej pory wszystko zarosło, ale szczątki naszej skrytki jeszcze tam zostały. Umówiłyśmy się tam na jutro na zdjęcia.